Historia pewnego kamienia.
Ta historia zaczęła się kilka lat temu , gdy pierwszy raz byłam na Furkapass . To przełęcz na wysokości 2436 m , na granicy kantonów Uri i Wallis .Wracaliśmy z Eggishorn , byłam pełna wrażeń , gdyż tego dnia pierwszy raz zobaczyłam prawdziwy lodowiec - i to od razu ten najdłuższy w Europie.Może dlatego Furkapass - choć niezwykła - jakoś mnie za serce nie chwyciła. Minęły dwa lata i znów tam trafiłam . I znów przywiódł mnie tam lodowiec - tym razem Rhonegletscher , z którego wypływa rzeka Rodan. Teraz jednak było więcej czasu - i tak Rhonegletscher a właściwie leżące powyżej zbocza Klein Furkahorn stały się celem naszej wędrówki.W pewnym momencie zauważyłam , że wśród skał nie jesteśmy sami.Kilkanaście metrów dalej siedział u stóp wielkiego głazu brodaty człowiek i coś wykuwał , jakby czegoś szukał . Pierwsze wrażenie - niedowierzanie i jakieś wspomnienie atmosfery z baśni braci Grimm - gnom ? krasnolud ? Zapytałam Rene , co on tu robi . To był poszukiwacz kryształów górskich. Właśnie na Furkapass można je czasem znaleźć. Dotarliśmy do celu - kiedyś jeszcze opiszę to miejsce i czas tam spędzony .Wracając ta samą ścieżką , zauważyłam jakiś błysk w słońcu. Pod moimi stopami leżał kamień. Wyglądał jak okruch lodu , jak część moich ukochanych lodowców.Oczywiście zabrałam go i przywiozłam do Polski. A ostatnio znalazłam artystę jubilera , który mi go oprawił tak , by wyeksponować jego naturalny kształt i surowe piękno. I teraz noszę go cały czas . W końcu to jakby Alpy dały mi część siebie w darze....
0 Comments
Recommended Comments
There are no comments to display.